Erasmus+ w Belgii – wywiad z Aleksandrą

Kilka słów o Aleksandrze

Mam na imię Aleksandra – w Polsce Ola, za granicą Alex 😉 Choć od zawsze uwielbiałam podróże, to od urodzenia mieszkam w Trójmieście, które jest moim miejscem na Ziemi. Tutaj też studiowałam, choć na rok wywiało mnie za granicę, gdzie postanowiłam poszerzać swoje horyzonty. O mojej wymianie, życiu i nauce w Belgii możecie przeczytać poniżej. Kto wie czy to moja ostatnia taka przygoda…

1. Gdzie i co studiujesz/ studiowałaś?

Jest taki żart, że studenci mojego kierunku nie mogą wytrzymać pięciu minut bez powiedzenia komuś co studiują… A zatem muszę: studiowałam prawo! W czasie jednolitych studiów magisterskich na Uniwersytecie Gdańskim zdecydowałam się na wyjazd w ramach programu Erasmus+. Pod uwagę brałam Belgię, Francję oraz Hiszpanię. Padło finalnie na Leuven w Belgii – studenckie miasteczko zaledwie 20 minut od Brukseli z jednym z najlepszych i najstarszych (zał. w 1425 r.) uniwersytetów w Europie!

2. Kiedy i dlaczego zdecydowałaś się na studia za granicą? 

Na wyjazd zdecydowałam się w połowie 3. roku studiów. To była bardzo spontaniczna decyzja. Pamiętam jak dziś – umówiłam się w walentynki do kina z moją kuzynką, która studiowała w Londynie. Później poszłyśmy na grzańca, przy którym wyżaliłam jej się, że mam dość swoich studiów i uczelni. To musiało być tuż po sesji, więc jak zwykle byłam wykończona nauką i miałam sporo przemyśleń odnośnie tego w jak bezsensowny i często niesprawiedliwy sposób (w mojej ocenie) prowadzone są zajęcia i egzaminy (oczywiście nie wszystkie!). Moja kuzynka jest mistrzem spontanu i szalonych pomysłów. Zapytała mnie: „A w sumie czemu nie pojedziesz za granicę, na jakiegoś Erasmusa czy coś?”. Pomyślałam sobie – czemu nie…

W telefonie sprawdziłam od razu czy mój wydział proponuje taką możliwość i… dowiedziałam się, że termin składania papierów upływa 3 dni później. Musiałam szybko podjąć decyzję, zebrać i wypełnić odpowiednie dokumenty (wnioski zatwierdzone przez dziekanat, zaświadczenia ze szkół językowych o znajomości języka, proponowane przedmioty które mogłabym zrealizować na wymianie etc.). Udało się, choć pamiętam, że nie spałam po nocach, czytając o uczelniach partnerskich, czytając opinie o danym uniwersytecie i analizując „zgodność” przedmiotów z moim polskim programem studiów. 

Pomyślnie przeszłam dwuetapową rekrutację (w tym rozmowę kwalifikacyjną) i tak zaczęła się moja przygoda ze studiami za granicą. Początkowo miał to być jeden semestr, ale udało mi się pod koniec stycznia po egzaminach przedłużyć wyjazd o kolejne pół roku akademickiego, a nawet otrzymać stypendium z Erasmusa na ten dodatkowy czas studiów. Tym sposobem cały czwarty rok studiów spędziłam studiując właśnie w Leuven.

3. Jakie było najbardziej przydatne źródło informacji na temat wybranych studiów? 

Zdecydowanie strona uniwersytetu KU Leuven. Jest naprawdę przejrzysta, aktualizowana na bieżąco, dostępna też w języku angielskim i w zasadzie wydaje mi się, że na każde nurtujące mnie pytanie znalazłam tam odpowiedź.

Z kwestii bardziej formalnych (dokumentacja, terminy, procedury etc.) – bardzo pomocny okazał się mój koordynator na uczelni, a także koordynatorka programu Erasmus z uczelni goszczącej. W razie wątpliwości, problemów czy potrzebnej pomocy zwracałam się do tych osób i tu muszę przyznać, że spisywały się zawsze na medal (choć z opowieści znajomych wiem, że na różnych uczelniach – delikatnie mówiąc – różnie to bywa). 

Cenne informacje na temat samego Erasmusa uzyskałam też bezpośrednio od osób, które wcześniej były na wymianie. Grupy uczelniane/wydziałowe na Facebooku mnie nie zawiodły, a Michał i Kasia do których się zwróciłam rozwiali moje wszystkie obawy dotyczące wymiany.

Z doświadczenia wiem, że osoby które już były na wymianie zawsze z chęcią odpowiadają na wszystkie wątpliwości dotyczące wyjazdów, danej uczelni, wymogów i kryteriów oceny, przepisywania przedmiotów etc. Sama również chętnie służyłam radą osobom, które wybierały się albo dopiero rozważały wymianę na KU Leuven rok czy dwa lata później. 

Jeśli chodzi o informacje dotyczące zakwaterowania czy samego życia w mieście – odszukałam forum uczelni i przez Facebooka udało mi się poznać dziewczynę z Włoch, z którą szukałyśmy mieszkania wspólnie i z którą przyjaźnię się do dziś. Ostatecznie nie zamieszkałyśmy razem – mnie udało się właśnie przez Facebooka załatwić jednoosobowy pokój w mieszkaniu studenckim od dziewczyny, która wyjeżdżała w czasie mojego pobytu na Erasmusa do Szwecji. W ten sam sposób znalazłam osobę, która opowiedziała mi co nieco o uczelni, o mieście, a potem oprowadziła mnie kiedy przyjechałam do Leuven po raz pierwszy na kilka dni, jeszcze przed wyjazdem na studia.

4. Czy możesz napisać́ kilka słów na temat kwestii finansowanych związanych z Twoimi studiami?

W czasie Erasmusa otrzymuje się zwykle stypendium ze środków programu (za pośrednictwem uczelni). Z tego co pamiętam wysokość stypendium jest zależna od państwa, z którego przyjeżdżamy oraz państwa, w którym będziemy realizować wymianę. W moim przypadku było to 400 euro miesięcznie, co w zasadzie pokrywało jedynie koszty zakwaterowania. Myślę, że dokładne i aktualne informacje na ten temat można znaleźć na oficjalnych stronach programu: 

  • https://ec.europa.eu/programmes/erasmus-plus/programme-guide/introduction/how-to-read-programme-guide_en (można zmienić język)
  • https://erasmusplus.org.pl

Generalnie życie w Belgii jest drogie, nawet w porównaniu z sąsiadującymi państwami (np. Niemcami czy Francją), nie mówiąc już o Polsce. Z tego co kojarzę to nawet Belgowie mieszkający przy granicy często jeżdżą na zakupy spożywcze do sąsiadów – o czymś to więc świadczy 😉 W restauracji minimum jakie musimy przeznaczyć na danie dla jednej osoby to ok. 20 euro, zestaw w najpopularniejszym fast foodzie to koszt. ok. 8-9 euro. Dobrze, że chociaż frytki, gofry i piwo – belgijskie specjalności – nie są bardzo drogie 😉

Koszt transportu pociągiem to ok. 8 euro do Brukseli, ok. 10 euro do Antwerpii i ok. 20 euro do Ostendy (dla osób do 26 roku życia). Można oczywiście kupić bilet tygodniowy, miesięczny czy np. na 10 przejazdów (2 lata temu kosztował ok. 50 euro). Po samym Leuven najlepiej przemieszczać się rowerem. Miasto nie jest duże, samo centrum („ring”) ma ok. 2 km rozpiętości. Rower bardzo się przydaje, ponieważ budynki uniwersytetu są rozsiane po całym mieście, więc czasami w czasie 10-15 minut przerwy trzeba dotrzeć w inne miejsce 😉 Wypożyczenie rowerów oferuje uczelnia, koszt to ok. 70-100 euro rocznie (+ kaucja). Rower można też oczywiście kupić, ale ma to swoje minusy – za jego naprawę zapłacimy z własnej kieszeni. Rowery wypożyczane naprawia się bezpłatnie w warsztatach rowerowych uczelni. 

Koszt miejsca w pokoju dwuosobowym w akademiku (którego niestety nie udało mi się dostać) to ok. 250 euro. Za pokój jednoosobowy w mieszkaniu studenckim lub akademiku (po niderlandzku tzw. „kot”) w zależności od standardu i lokalizacji zapłacimy ok. 300-450 euro. Co ciekawe każdy „kot” w Belgii ma umywalkę, co uważam za super rozwiązanie 🙂 Za pokój z łazienką (prysznicem) albo studio (coś w rodzaju kawalerki – pokój z łazienką i aneksem kuchennym) trzeba zapłacić ok. 500-750 euro miesięcznie. Mieszkania to inna bajka – zaczynają się od ok. 900 euro. Uwaga – warto zawsze dokładnie czytać czy opłaty są wliczone w cenę czynszu!

Myślę, że warto pomyśleć o utrzymaniu się w Belgii trochę wcześniej, jeśli nie mamy np. wsparcia finansowego rodziców. Z pracą studencką w samym Leuven może być to tyle skomplikowane, że zazwyczaj wymaga się znajomości języka niderlandzkiego (ang. dutch/flemish – dialekt używany w Belgii, flamandzki). Warto jednak rozejrzeć się w Brukseli – to tylko 20 minut pociągiem, a tam już o wiele łatwiej znaleźć np. płatny staż w międzynarodowej firmie. Bardzo żałuję, że nie miałam wtedy odwagi na taki aplikować – to świetne doświadczenie i super wpis w CV. Moi znajomi pracowali też w Deliveroo (belgijski odpowiednik naszego Pyszne.pl) dowożąc zamówienia z restauracji oraz zdalnie – w różnych firmach i branżach. Jeśli ktoś jest zdeterminowany, to myślę, że da radę utrzymać się samodzielnie. Ważne, żeby szukać (najlepiej z zapasem czasowym) i się nie poddawać. 

5. Jakie są Twoim zdaniem wady i zalety studiowania w Belgii?

Ogromnym plusem Belgii jest fakt, że wszędzie jest blisko – sam kraj jest dość mały, a Leuven jest położone centralnie, więc stanowi idealną bazę wypadową. Często organizowaliśmy ze znajomymi wycieczki pociągami czy Flixbusem, m.in. do Gandawy, Antwerpii, Maastricht, Amsterdamu, Rotterdamu, Luksemburga czy Kolonii. Z lotniska w Brukseli można dostać się chyba wszędzie, a ceny biletów tanich linii lotniczych (RyanAir, WizzAir, EasyJet itp.) często kosztują grosze – udało mi się dzięki temu wybrać do Bordeaux czy Barcelony za naprawdę niewielką kwotę (ok. 25-30 euro w dwie strony). 

Sama stolica Belgii jest też moim zdaniem świetnym miejscem do szukania stażu czy praktyk studenckich, szczególnie jeśli chodzi o prawo – wiele międzynarodowych firm i kancelarii ma w Brukseli swoje biura.

W zupełności wystarczy w tym przypadku język angielski, a dodatkowy język obcy będzie zaletą. Dzięki temu można później dostać ofertę pracy w filii w „swoim” -albo jeszcze innym, być może wymarzonym – kraju 🙂 Warto także zainteresować się ofertami stażów w

 

Komisji Europejskiej lub Parlamencie Europejskim. Taki wpis w CV na pewno będzie też wyróżniał nas spośród innych kandydatów podczas szukania pracy po studiach 🙂

Minus – zdecydowanie ceny i… pogoda! Podobna jest do tej w Wielkiej Brytanii – czasami miałam wrażenie, że nigdy nie skończy się to irytujące ciągłe zachmurzenie, szarość i mżawka… W maju, czerwcu i lipcu trafiły mi się z kolei niesamowite upały, czasami po 32 st. C, co dla mnie – dziewczyny znad morza – było w środku miasta bez „wielkiej wody” absolutnie nie do wytrzymania, szczególnie w czasie zajęć na uczelni i w czasie sesji czy w bibliotece. Nie muszę dodawać chyba, że nikt się tego raczej nie spodziewał i większość budynków w Leuven (w szczególności budynki historyczne i akademiki) nie ma klimatyzacji 😉

6. Jakie są Twoim zdaniem największe plusy i minusy studiowania za granicą?

Największą zaletą jest zdecydowanie międzynarodowe środowisko – na wymianie poznałam masę świetnych ludzi z całej Europy, a nawet z Rosji, USA, Kanady, Brazylii czy Korei.

Dowiedziałam się mnóstwa ciekawostek dotyczących różnych kultur i zwyczajów – np. Nowy Rok 2018 obchodziliśmy ze znajomymi „po rosyjsku” 🙂 Często rozmawialiśmy na różne tematy opowiadając o życiu i tradycjach w „naszym” kraju i ucząc się dzięki temu jak to jest gdzie indziej. Uważam, że to naprawdę fantastyczne doświadczenie i obok podróży świetny sposób na poznawanie świata. Pomaga to też przełamać wiele stereotypów i uprzedzeń. Z wieloma osobami poznanymi w Leuven mam kontakt do dziś – spotykamy się co jakiś czas (głównie za granicą), dzwonimy do siebie na video, raz nawet udało nam się zorganizować mini-imprezkę na zoomie! Kolejny plus – jeśli jadę za granicę to u przyjaciół zawsze drzwi są otwarte 😉 i moje oczywiście też.

 

Kolejną zaletą jest możliwość podszkolenia języków obcych. Studiowałam po angielsku i mimo, że dobrze radziłam sobie z językiem już przed wyjazdem, to po wymianie było o niebo lepiej. Dzięki studiom za granicą z łatwością posługuję się angielskim prawniczym i to uważam za ogromny plus – obecnie w pracy bardzo przydaje mi się ta umiejętność. Wydaje mi się, że w Polsce trudniej byłoby mi nauczyć się specjalistycznego słownictwa. Podczas studiów za granicą przyswoiłam to automatycznie, choć z początku sprawiało mi to trochę trudności (np. nie nadążałam z notowaniem na wykładach). Mam wrażenie, że dzięki temu tłumaczenia z polskiego na język obcy przychodzą mi dużo bardziej naturalnie. Podczas pobytu w Belgii uczyłam się też francuskiego (2 semestry, znałam wcześniej na poziomie +/- B1) oraz niderlandzkiego (przez 1 semestr od zera, ale intensywnie – 2x w tygodniu po 3h). Dużym plusem jest to, że nie mogłam używać polskiego, a nauczyciele unikali też angielskiego. Dzięki temu nauka szła mi dużo szybciej niż „z polskiego na język obcy”. Nawet jeśli nie potrafiłam czegoś powiedzieć, to starałam się jakoś to wytłumaczyć czy opisać, co pomogło mi przełamać barierę mówienia. Zdecydowanie polecam taki „skok na głęboką wodę” 🙂

Ostatnie i chyba najważniejsze – sposób i jakość kształcenia, metody nauczania, środowisko akademickie. Nie do porównania z moją uczelnią w Polsce.

Na początku byłam w szoku, że np. mamy egzaminy na które można przynieść książki i notatki – później zrozumiałam jak świetna jest to metoda nauczania w kontekście zawodu prawnika, ale to już chyba osobny temat 😉

Bardzo podobały mi się też zajęcia praktyczne np. z negocjacji czy arbitrażu – uważam, że na polskich uczelniach bardzo tego brakuje i często uczymy się „suchej” teorii zamiast rozwijać przydatne umiejętności, niezbędne dla późniejszego zawodu. Ich zdobycie to chyba największy plus mojego wyjazdu do Leuven. 

Za granicą najbardziej brakowało mi moich bliskich i… polskiego jedzenia 😉 Przyznam, że po chleb, Kubusia, serek wiejski czy pierogi pod koniec wyjazdu zasuwałam do polskiego sklepu. Czasem tęskniłam też za mówieniem po polsku, ale często rozmawiałam przez telefon/pisałam z rodzinką i znajomymi z Polski. Niektórym nawet udało się mnie odwiedzić 🙂

Inną nieprzyjemną sprawą są wszystkie formalności – i te związane z Erasmusem i te związane z życiem w obcym kraju. Jeśli chodzi o te ostatnie – czasem trudno mi się było odnaleźć we wszystkich obowiązkach i procedurach np. zameldowania się, złożenia deklaracji podatkowej, wypełniania różnych formularzy etc., w szczególności kiedy były one tylko po niderlandzku 😉 Wszystko się jednak udało ogarnąć, czasem wymagało to trochę błądzenia i poprawiania, ale jak widać – jak najbardziej się da!

Co do formalności związanych z Erasmusem – tutaj może być trudniej, w szczególności z uwagi na specyfikę studiów prawniczych. Wielu przedmiotów nie da się niestety „przepisać” (zaliczyć za granicą), co wiązało się u mnie z niemal podwójną ilością pracy i egzaminów na piątym roku studiów. Na szczęście ułatwiał to indywidualny tryb nauczania, dzięki któremu terminy i warunki zaliczenia ustalałam bezpośrednio z prowadzącymi zajęcia. Mimo to po powrocie był to bardzo trudny dla mnie rok, a w dodatku frustrowało mnie uczenie się znów na pamięć do egzaminów – z perspektywy czasu uważam, że dużo więcej nauczyłam się „belgijskimi” metodami 😉

Jeszcze jeden mały minus – „zmiana” waluty. Z początku trudno się przestawić, ale z czasem staje się to naturalne i potrafimy ocenić co jest w przeciętnej cenie, a co jest tanie czy drogie (na belgijskie warunki oczywiście – porównywanie cen do tych w Polsce mija się oczywiście z celem i jest totalnie nieadekwatne).

Co powiedziałabyś osobom, które myślą o studiowaniu za granicą? Masz dla nich jakieś rady, wskazówki?

Przede wszystkim – odwagi! Nie bójcie się próbować, popełniać pomyłek i prosić o pomoc. Wiem, że wizja zorganizowania studiów za granicą jest sporym wyzwaniem, ale krok po kroku dacie radę. Nie spotkałam jeszcze absolutnie nikogo, kto po takim doświadczeniu uważałby, że nie warto – wnioski nasuwają się same 🙂

You may also like

Leave a comment